Cat Delaney, „Lepiej już było… (Welfarewell)”

Cat Delaney, „Lepiej już było… (Welfarewell)”, Teatr Współczesny w Warszawie, w rolach głównych:Marta Lipińska, Monika Kwiatkowska, Katarzyna Dąbrowska, Barbara Wypych, Joanna Jeżewska, Monika Pikuła, Agnieszka Suchora, Sebastian Świerszcz, Ewa Porębska, Agnieszka Pilaszewska, Kinga Tabor, Zbigniew Suszyński, reżyseria, prapremiera polska (2016)

Dama w opałach
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Agnieszka Adamska na blogu Rude Rude Girl.
Starzy ludzie są jak cienie dawnych istnień. Snują się po świece niezauważeni i próżno szukają dla siebie miejsca w czasach, gdzie jedyną wartością jest młodość. Na pytanie czym jest współczesność, najłatwiej odpowiedzieć, że to taki okres, gdzie liczy się witalność i uroda, gdzie człowiek po osiągnięciu pewnego weku staje się bezużyteczny, zawadza i psuje tylko krajobraz wszechobecnej nowoczesności, nie dostrzegając chyba, że pasuje do tego świata jak kwiatek do kożucha…
Bardzo chciałabym dowiedzieć się, kto stworzył ten absurdalny kult młodości. Kto postawił mur oddzielający ludzi starych od młodego pokolenia, zamykając ich w pewnym sensie w światopoglądowym getcie, z którego jedynym wyjściem jest śmierć. Chciałabym spojrzeć tej osobie w oczy i zapytać, co czuła, gdy sama spotkała się twarzą w twarz ze starością. Jak smakuje samotność i bezsens istnienia, który przez głupi trend dotyka tak wielu ludzi? Czy chodzi o wygląd? Czy dążymy do tego, by dzisiejszy świat był piękny i błyszczał wigorem jedynie młodych twarzy? Dlaczego milczymy, akceptując tym samym cierpienie, na jakie skazujemy tych, na których piękno i młodość pozostawiły jedynie znikomy ślad…
Ludzie starsi zawsze wzbudzali we mnie nieskrywany respekt i podziw. Ogromny bagaż doświadczeń, który przez całe życie niosą na swoich zgarbionych plecach, ciężkie, czasem traumatyczne przeżycia i mądrość, której nie znajdziecie w żadnej książce naukowej. Nasi dziadkowie i babcie, staruszkowie spacerujący po parku, sąsiad z willi po drugiej stronie ulicy, który porusza się o kulach, a mimo to, każdego ranka niestrudzenie przemierza trasę z domu do pobliskiego kiosku, żeby kupić gazetę. Ci ludzie na twarzach pooranych zmarszczkami mają wypisane fascynujące historie swojego życia. Każda z tych osób, mimo podeszłego wieku, wciąż chce być potrzebna, chce pełnić w życiu jakąś rolę, pragnie być zauważona. Jak twierdzi psycholog, Krystyna Kozikowska-Kopel „Starość dostrzega niedojrzałość młodości i zarazem żal jej własnego doświadczenia, którego nie ma komu przekazać. Choćby przestrogi, że siły bezmyślnie trwonione, kiedyś się wyczerpią…” (źródło – Krystyna Kozikowska-Kopel, „Starość”, Katowice 1995).
Gdybyśmy tylko pozwolili im mówić… Jak wspaniałe rzeczy moglibyśmy usłyszeć! Nigdy nie zapomnę, jak kiedyś w parku przysiadł się do mnie elegancki starszy pan w cylindrze (!) i po krótkiej i uprzejmej wymianie zdań, zaczął mi opowiadać o burzliwych losach kultury i sztuki w okupowanej Warszawie. To była najwspanialsza lekcja historii, w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłam. Nigdy więcej nie spotkałam tego człowieka, choć przez jakiś czas wracałam na tę samą ławkę w parku. Chciałam mu powiedzieć, jak wielką radość sprawił mi tą rozmową…
Pamela „Cat” Delaney w swojej sztuce „Lepiej już było” (Welfarewell), pochyla się właśnie nad problemem ludzi odtrąconych przez dzisiejszy świat z powodu dojrzałego wieku. Dzięki ogromnej dawce empatii i mądrego humoru, dzieło Delaney to nie tylko seria zabawnych perypetii postrzelonej starszej pani, ale też pouczająca lekcja współczucia i życzliwości… Wspaniała interpretacja Wojciecha Adamczyka i bezbłędna obsada uczyniły z tej sztuki perełkę, która powinna na stałe wejść do kanonu teatralnej klasyki.
#1 To nie jest kraj dla starych ludzi
Esmeralda Quipp, emerytowana aktorka teatralna, w życiu przeżyła wiele. Nie każdy przecież może pochwalić się wszechstronną znajomością sztuk szekspirowskich, w których pani Quipp zagrała chyba wszystkie możliwe role kobiece. Dziś nadal je sobie recytuje pod nosem, przygotowując liche śniadanie dla siebie i swojego kota… Cóż z takich osiągnięć scenicznych, skoro człowiek w pewnym wieku zostaje zepchnięty na bok, jak stary, niepotrzebny mebel. Esmeralda, niegdyś wybitna artystka, dziś siedzi w domu, samotna i zapomniana, usiłując związać koniec z końcem przy pomocy marnej emerytury… Pani Quipp wciąż sprawna fizycznie i umysłowo, choć czasem miewa bóle w krzyżu, chce jeszcze pokazać światu, że teatr wciąż jest jej żywiołem. Niestety, termin ważności aktorów upływa dziś coraz szybciej. Rola, o którą zawzięcie walczyła Esmeralda, zostaje przyznana dwudziestoparoletniej debiutantce. Nasza bohaterka wciąż emanuje zaraźliwą energią i poraża błyskotliwością umysłu, ale brakuje jej jednej cechy, by móc ponownie błyszczeć na scenie – młodości….
Los Esmeraldy Quipp zmienił się diametralnie. Dawniej ubóstwiana, zasypywana kwiatami, żyjąca w blasku fleszy, dziś spędza czas w ciemnym, nieogrzewanym mieszkaniu, za które na dodatek zalega z czynszem. Prąd wyłączyli jakiś czas temu, bo nie zapłaciła rachunków. Skrajnie mała emerytura nie starcza emerytowanej aktorce na zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb życiowych. Przerażające, gdy człowiek staje przed wyborem – zrobić opłaty, czy kupić jedzenie… I choć na co dzień tego nie dostrzegamy, żyje tak wielu ludzi w podeszłym wieku. Nie skarżą się, nie proszą o pomoc, bo niby skąd miałaby przyjść? Egzystują sobie po cichu, czekając na śmierć.
#2 Dama w opałach
Esmeralda Quipp nie ma nikogo. Jej rodzina i przyjaciele przekroczyli już dawno bramy wieczności. Jedyną bratnią duszą artystki był kot, Merlin. Jakaż rozpacz ogarnia starszą panią, gdy przerażona odkrywa, że jej towarzysz zakończył swój żywot w kącie, przy kredensie… Teraz Esmeralda naprawdę jest zupełnie sama. Cóż, może to i lepiej, że Merlin odszedł do kociego raju, w końcu i tak nie miała pieniędzy na jedzenie dla nich obojga. Z nostalgii Wyrywa Esmeraldę głos zdrowego rozsądku – przecież coś trzeba z tym nieżywym kotem zrobić… Skremowałaby Merlina, tak jak uczyniła to w przypadku jego poprzedników – m.in, Lancelota i Ginewry. Ale kremacja jest usługą dość drogą – zdecydowanie zbyt drogą dla zubożałej emerytki. Pani Quipp, wbrew przepisom, postanawia pochować przyjaciela przed domem. Przez ten banalny w gruncie rzeczy czyn, nasza bohaterka wchodzi w konflikt z prawem, co – jak się okazuje – staje się dla niej wybawieniem…
#3 Lepiej już było?
Poczciwa pani Quipp szybko uświadamia sobie, że w tych jakże trudnych czasach, więzienie jest dla niej ucieczką od głodu, zimna i samotności. Esmeralda co i rusz prowokuje sytuacje, w wyniku których raz za razem ląduje w areszcie. Nasza bohaterka jednak wcale nie uskarża się na swoja sytuację – siedzi przecież w ciepłej celi, okryta kocem, gawędzi sobie w najlepsze z przemiłymi prostytutkami, dostaje regularne posiłki, a pani posterunkowa na jej specjalne życzenie podaje jej kawę w porcelanowej filiżance.
„Lepiej już było” to przezabawna i mądra komedia, która uczy współczucia i wrażliwości na krzywdę innych. Wspaniała rola Esmeraldy Quipp, w którą wcieliła się niekwestionowana królowa sceny, Marta Lipińska, urzeka wdziękiem i klasą, z jaką gra ta wybitna aktorka. Panią Martę zawsze ogląda się z ogromną przyjemnością, a każda z jej kreacji aktorskich jest wyjątkowa. Niewielu artystów potrafi grać z tak wielką różnorodnością, balansować na granicy uczuć widzów, wywoływać salwy śmiechu publiczności, żeby następnie wzruszyć widzów do łez. Rola emerytowanej pani Quipp w interpretacji Marty lipińskiej jest bez wątpienia popisem mistrzowskiego aktorstwa.
Pikanterii i humoru dodawały na scenie zabawne prostytutki (Wspaniała Katarzyna Dąbrowska i równie świetna Joanna Jeżewska), a także ujmujący adwokat, w którego rolę wcielił się Sebastian Świerszcz. Bardzo spodobała mi się także Monika Kwiatkowska, jako dobra policjantka Hackett. Chciałabym zobaczyć tę utalentowaną aktorkę w większej i bardziej wymagającej roli. Ogromną niespodzianką było ujrzenie Zbigniewa Suszyńskiego, którego nie znałam dotąd z komediowych ról. Cóż, po tym, jak wcielił się w rolę producenta/gospodarza domu/kucharza/strażnika sądowego, nie mam wątpliwości, że komedia to gatunek, w którym ten aktor czuje się jak ryba w wodzie.
„Welfarwell” to przejmujący portret starszej damy, która usilnie stara się walczyć o własną godność, mimo trudnych warunków życiowych. To także lekcja dla każdego z nas, że wartość człowieka nie spada wraz z osiągnięciem dojrzałego wieku. Starsi, samotni ludzie potrzebują naszej uwagi, szacunku i akceptacji – to tak niewiele, a może zdziałać tak dużo. Pamiętajmy o tym, bo nie każda historia kończy się tak budującym happy endem, jak przypadek Esmeraldy Quipp…
„Dama w opałach”
Agnieszka Adamska
www.agnieszkamalgorzata.blogspot.com
Link do źródła
12-12-2016

Jak skremować kota i obrabować bank, czyli perypetie emerytowanej aktorki
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Was.

Dwa spektakle, jeden reżyser i mnóstwo dobrej zabawy. „Ludzie i anioły” oraz „Najdroższy”, inscenizacje w reżyserii Wojciecha Adamczyka, wciąż bawią publiczność warszawskiego Teatru Współczesnego, głównie dzięki znakomitej grze aktorów, o której poziom zadbano z wielką starannością (co nie dziwi, gdyż ten warszawski teatr właśnie z tego między innymi słynie). Czy „Lepiej już było…”, najnowsza propozycja repertuarowa Współczesnego, dorówna im dowcipem, dobrze skonstruowanym dialogiem, sprawną reżyserią i aktorskim kunsztem?
Autorką sztuki „Welfarewell”, która w 2009 roku zwyciężyła prestiżowy konkurs Samuel French Canadian Playwriting Competition, jest Cat Delaney (właściwie Pamela Delaney), dziennikarka i autorka dramatów, wierszy, scenariuszy oraz artykułów w wielu kanadyjskich czasopismach. Kobieta o szerokich zainteresowaniach (była nawet agentką i menagerką kierowców wyścigowych!), wciąż zajmuje się aktorstwem, reżyserią, projektuje kostiumy i scenografie. W „Lepiej już było…” dostrzec można jej zacięcie satyryczne, a także wrażliwość na problemy społeczne i świadomość niewesołego losu samotnych emerytów. Czyżby temat uniwersalny?
Esmerelda Quipp jest osiemdziesięcioletnią, emerytowaną już aktorką szekspirowską, wciąż w pełni sił umysłowych, błyskotliwą, z poczuciem humoru. Jej pogoda ducha często nie wystarcza w zmaganiach z codziennością, gdyż ciało coraz częściej odmawia posłuszeństwa. Choruje na wszelkie (no, prawie) choroby przypisywane ludziom w podeszłym wieku. Dodatkowo gnębią ją problemy finansowe. Mizerna emerytura pani Quipp nie pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Codziennie staje przed wyborem – kupić leki czy jedzenie? Jest jeszcze kot, jedyny towarzysz żywota, ponieważ najbliższa rodzina dawno przeniosła się na tamten świat. Niestety, kot też odchodzi, swoje lata przeżył, dzielnie zajadając tuńczyka, którego Esmeralda kupowała za ostatnie grosze. Bohaterki nie stać na kremację kota, dlatego postanawia zakopać go na trawniku przed domem. I tu zaczynają się perypetie starszej pani. Będzie wizyta na policji, areszt, próba rabunku. Okazuje się, że więzienie wcale nie jest takim złym rozwiązaniem, gdy doskwiera samotność i nie ma się dachu nad głową (emerytka od dawna nie opłacała czynszu i została eksmitowana z mieszkania).
Treść sztuki nie jest ani odkrywcza, ani przełomowa, choć tekst – pełen humoru, przezabawnych dialogów, starannie opracowany przez reżysera – nie nuży. Zabawne gagi, rodem z komedii sytuacyjnej, nieco przerysowane sylwetki bohaterów, czasem stereotypowe (na przykład obraz prostytutki o gołębim sercu, w dodatku biegłej w znajomości dzieł Szekspira). To wszystko nie przekracza granicy naturalności i doskonale współgra z humorem i linią dramaturgiczną komediowego przedstawienia. Od pierwszej do ostatniej sceny spektakl bawi, a widzowie śmieją się do rozpuku. Aluzje do zawodu aktora, prawnika, do kondycji materialnej emerytów są szczególnie cenne. Ale to wszystko mało. „Lepiej już było” jest w zasadzie popisem aktorskiej klasy Marty Lipińskiej. Niepowtarzalnym! Lipińska zbudowała cudowną, pełną uroku postać emerytowanej artystki, pełnej niezłomnego optymizmu, choć momentami sarkastycznej i ironicznej. Esmeralda bywa niemożliwa, ale trudno jej nie pokochać. Talent sceniczny i komediowy artystki, od wielu lat związanej z Teatrem Współczesnym, kolejny raz przykuwa uwagę i zachwyca. Głos, mimika, gest, spojrzenie i wdzięczny ruch – to wszystko wydaje się lekkie i niewymuszone, a przecież wynika ze znakomitej techniki i doświadczenia. Warto zwrócić uwagę na cytowane przez panią Quipp fragmenty utworów Wiliama Szekspira (w przekładach Józefa Paszkowskiego, Leona Ulricha i Macieja Słomczyńskiego). W ustach Esmeraldy (Marty Lipińskiej) brzmią wyjątkowo – wytrawnie i smakowicie. Z kolei jej gorzkim i cierpkim słowom, skierowanym do młodego adwokata, trudno nie przyznać racji. To nie więzienie jest karą, mówi Esmeralda Quipp, ale starość. Smutne lecz prawdziwe
Oprócz znakomitej Marty Lipińskiej w spektaklu mamy okazję podziwiać jeszcze kilka udanych kreacji. Szczególnie doceniam Agnieszkę Pilaszewską, która tym razem gra na scenie dwie role, wciela się w Gladys, oskarżoną o próbę zabójstwa męża, oraz sędzinę Julius. To wielka przyjemność i przepyszna zabawa, by obserwować jej poczynania za pulpitem sędziowskim. Kolejne bohaterki – kobiety lekkich obyczajów, czyli Joanna Jeżewska jako Penelopa i Katarzyna Dąbrowska w roli Val – dokładają następne humorystyczne cegiełki do całości inscenizacji. Nie mogę pominąć Zbigniewa Suszyńskiego, który w przedstawieniu Adamczyka zagrał kilka niewielkich, ale przezabawnych ról, w tym nawet… kobiecą!
Podsumowując – warto wybrać się na spektakl „Lepiej już było…”, by podziwiać znakomitą Martę Lipińską, śmiać się do łez i odrobinę zadumać nad kondycją ludzkiego losu. Wszyscy się starzejemy, a życie staruszka może i jest wesołe… czasami. Zwłaszcza wtedy, gdy wspomaga je godna emerytura.
„Jak skremować kota i obrabować bank, czyli perypetie emerytowanej aktorki”
Anna Czajkowska
Teatr dla Was
03-11-2016
KWWW.KULTURAONLINE.PL – KULTURALNY ROZKŁAD JAZDY
KulturaOnline.pl › Teatr › Recenzje › 'Lepiej już było’ w Teatrze Współczesnym: Staruszka zatwardziałą kryminalistką
'Lepiej już było’ w Teatrze Współczesnym: Staruszka zatwardziałą kryminalistką /recenzja spektaklu/
2016-10-29 11:42 MAŁGORZATA KOCIUBOWSKA

Na deskach Teatru Współczesnego pierwsza premiera sezonu. „Lepiej już było…” to przezabawna komedia o emerytowanej aktorce, która pewnego dnia postanawia zostać… zatwardziałą kryminalistką i obrabować bank.
Dyrektor Teatru Współczesnego, Maciej Englert, zdecydował, że pierwszą premierą w nowym sezonie będzie komedia „Lepiej już było…” autorstwa Pameli (Cat) Delaney w reżyserii Wojciecha Adamczyka. Można powiedzieć krótko, że był to strzał w dziesiątkę. Adamczyk ma na swoim koncie takie spektakle jak „Ludzie i anioły” oraz „Najdroższy”, które już od kilku lat nieprzerwanie goszczą na deskach Współczesnego i bawią publiczność do łez. Jak można się domyślić, tym razem nie mogło być inaczej.

Czas na zmiany
Spektakl przedstawia losy emerytowanej aktorki Esmeraldy Quipp (Marta Lipińska), która swego czasu grała wielkie kobiece role w dzieła Szekspira, była Julią z „Romea i Julii” i Ofelią z „Hamleta”. Niestety wraz z upływem lat role się zmieniały aż w końcu przyszedł czas na emeryturę, która była tak niska, że trudno za nią wyżywić siebie i kota. Wiedzie spokojne życie, chodząc jeszcze od czasu do czasu na castingi do nowych przedstawień, ale wszystkie role, nawet te, w których najlepiej sprawdziłaby się starsza osoba, otrzymują młode aktorki. Esmeralda jest tak ciepłą, życzliwą, miłą i, jak na swój wiek, energiczną osobą, że nie martwi się tym wszystkim i stara się we wszystkim znaleźć coś pozytywnego.
Pewnego dnia jej życie zostaje wywrócone do góry nogami. Wracając do domu z castingu do „Makbeta”, gdzie starała się o rolę jednej z wiedźm, odkrywa, że zdechł jej kot. Merlin był jej jedynym towarzyszem życia, a na domiar złego zdaje sobie sprawę z tego, że zalega z opłatą czynszu za kilka miesięcy i właściciel mieszkania może ją wyrzucić na ulicę. Postanawia zmienić swoje życie i … napada na bank.
Nie widzi w tym nic niestosownego. Przynajmniej po zatrzymaniu przez policję ma gdzie spać i co jeść. Nie jest również samotna, towarzyszą jej dwie prostytutki, złodziejka oraz żona milionera, która chciała zabić męża. Gdy zostaje wypuszczona z więzienia, ponieważ nie można postawić jej poważnych zarzutów (napadł odbył się bez broni), postanawia naprawić ten błąd i dokonać kolejnego napadu. Tym razem z bronią w ręku.

Rewelacyjna Marta Lipińska
Marta Lipińska w roli Esmeraldy Quipp wzniosła się na wyżyny aktorstwa. Aktorka od wielu lat jest związana z Teatrem Współczesnym, tutaj również debiutowała, znana jest z wielu doskonałych ról. W tej roli bawi pozytywnym nastawieniem do swojej trudnej sytuacji życiowej oraz bardzo wzrusza (moment znalezienia martwego kota). Swoim optymizmem zaraża wszystkich wokół, nie potępia, nie ocenia swoich towarzyszek w celi, zaprzyjaźnia się z nimi i w każdej odnajduje coś dobrego. Jeśli coś się bohaterce nie uda, próbuje po raz kolejny. Nie traci nadziei, wierzy, że i do niej los się kiedyś uśmiechnie. Mimo iż niektóre jej zachowania wydają się infantylne, a działania karkołomne i z góry skazane na klęskę.
Poza Lipińską na scenie występuje Monika Kwiatkowska, Katarzyna Dąbrowska, Joanna Jeżewska, Agnieszka Suchora, Sebastian Świerszcz, Ewa Porębska, Agnieszka Pilaszewska, Kinga Tabor i Zbigniew Suszyński, wcielają się w kilka postaci. Wszyscy zachwycają tym z jaką łatwością zmieniają się, wchodzą w kolejne role, a przy tym odbywa się to w bardzo płynny i szybki sposób. Pilaszewska rewelacyjnie zagrała przeziębioną sędzinę Julius, Jeżewska doskonale wcieliła się w rolę Penelopy, pijanej kobiety lekkich obyczajów. A na szczególna uwagę zasługuje Zbigniew Suszyński, który co chwilę pojawia się na scenie w zupełnie różnych rolach, nawet wciela się w kobietę.

Pojemna scenografia i mistrzowska reżyseria
Scena została bezbłędnie przystosowana do szybko zmieniających się miejsc akcji. Bez problemu przestrzeń przeistacza się w posterunek policji, mieszkanie Esmeraldy, więzienną celę czy salę sądową. A to wszystko za sprawą rewelacyjnej scenografii Marceliny Początek-Kunikowskiej.
Wojciech Adamczyk dopracował swoją sztukę do perfekcji. Każda scena i dialogi są skonstruowane po mistrzowsku. Aktorzy wcielający się w kilka postaci nie nudzą. Wręcz przeciwnie, czeka się z zapartym tchem na moment, w którym wyjdą w nowej odsłonie.
„Lepiej już było…” to nie tylko niezwykły spektakl przez historię jaką przedstawia, ale przede wszystkim dzięki postaci Marty Lipińskiej, rola Esmeraldy Quipp jest dla niej stworzona. Doskonale wykreowała swoją postać, no i przede wszystkim pokazała, że emerytki to nie tylko kobiety siedzące przed telewizorami, ale mogą być także odważne i próbować zmienić swoje życie, tak jak udało się to Esmeraldzie.
Premiera spektaklu miała miejsce 15 października.

Lepiej już było – recenzja
recenzja TerazTeatr
25 października 2016 / redakcja

Kiedy tylko przeczytałem, że najnowszą komedię Teatru Współczesnego w Warszawie wyreżyseruje Wojciech Adamczyk, reżyser hitu „Najdroższy” (najlepsza komedia grana aktualnie we Współczesnym moim zdaniem), wiedziałem, że „Lepiej już było” muszę zobaczyć. I nie zawiodłem się.

Główną bohaterką przedstawienia jest Esmeralda Quipp. Swego czasu uznana aktorka szekspirowska, dzisiaj na emeryturze. Głodowej emeryturze można powiedzieć. Co miesiąc musi wybierać, czy kupi leki, czy jedzenie. Nie mówiąc już karmie dla swojego ukochanego kota – jej jedynego towarzysza życia. W końcu też traci ukochanego pupila. Nie mając za co opłacić kremacji zwierzaka, próbuje zakopać go ogródku przed domem, co nie spodobało się właścicielowi mieszkania i ten donosi na Esmeraldę na policję. Kobieta zostaje zatrzymana przez policję, odprowadzona do aresztu i… otrzymuje kolację, ciepły kąt do spania, opiekę życzliwych policjantów. Zwolniona ze względu na niską społeczność czynu, wraca do domu, ale wkrótce wpada na pomysł, w jaki sposób zapewnić sobie dobre warunki bytowe – musi wrócić do więzienia. A w jaki sposób najłatwiej to zrobić? Wystarczy popełnić przestępstwo, na przykład napaść na bank…

„Lepiej już było” to komedia lekka, bazująca na komizmie sytuacyjnym i charakterów. Fabuła osadza się wokół osoby Esmeraldy, która próbuje poradzić sobie z trudną sytuacją życiową. Radzi sobie na swój sposób – z gracją, optymizmem, właściwą sobie energią, cytując Szekspira. Patrząc na jej poczynania z dystansu można mieć wrażenie, że jest z całkiem innej bajki, nieprzystosowana do świata, w której przyszło jej żyć. Jednakże jest to nieprzystosowanie prowadzące do zabawnych a nawet komicznych sytuacji.

Spektakl Teatru Współczesnego jest przede wszystkim popisem Marty Lipińskiej, która włożyła dużo serca i – jak sądzę – niekłamanego optymizmu. Jej energia pozwoliła stworzyć ciekawą i przekonującą kreację, a biorąc pod uwagę dosyć obszerne wątki dotyczące życia dojrzałego aktora być może należy też szukać jakiejś dozy autoironii w grze pani Lipińskiej. Należy jej się wielki podziw za to, ile szczerości i pozytywnej energii włożyła w tę rolę. Warty odnotowania jest również występ Agnieszki Pilaszewskiej, która dała pokaz umiejętności aktorskich, w jednym spektaklu grając dwie różne role, wcielając się w dwie osoby – współosadzoną Esmeraldy, oskarżonej o próbę zabójstwa swego męża Gladys oraz sędzinę Julius. Było bardzo ciekawym doświadczeniem oglądać, jak w jednym przedstawieniu pani Pilaszewska wciela się w dwie różne kobiety, dwie różne osobowości, dwa sposoby chodzenia, gestykulacji, artykulacji.

„Lepiej już było” to komedia, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. Zawiera w sobie duży ładunek pozytywnej energii, optymizmu; jej lekkie i dowcipne dialogi bawią ale też tematyka spektaklu skłania do zastanowienia się nad sytuacją wielu podobnych do Esmeraldy, starszych ludzi, którzy niejednokrotnie muszą sobie radzić w bardzo trudnych sytuacjach życiowych.

Autor: Rafał Siemko
październik 2016

Lepiej już było, nie tylko w ZUS
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Dionizy Kurz na blogu Kurzawka.

Zgasły światła rampy, a więc utalentowana babcia wzięła się za inną robotę!
Pięćdziesiąt lat pracy i 1400 zł emerytury! – narzekał ostatnio jeden z krakowskich gwiazdorów piosenki w rozmowie z dziennikarzem poczytnej gazety. Okazuje się, że problem niskich emerytur artystów znany jest również za oceanem. Ten fakt zaowocował napisaniem przez Cat Delaney komedii opisującej losy amerykańskiej, emerytowanej aktorki szekspirowskiej. Sztukę wyreżyserował w warszawskim Teatrze Współczesnym Wojciech Adamczyk, aktor i doświadczony reżyser komediowy znany z takich produkcji jak film „Ranczo Wilkowyje” i serial „Ludzie Chudego”.
Zdesperowana niską wysokością swojej emerytury Esmeralda Quipp grana przez Martę Lipińską wzięła sprawy w swoje ręce, a jej przygody złożyły się na zasadniczy wątek komedii. W związku z tym widzowie mieli okazję uczestniczyć w pogrzebie kota, posiedzieć w towarzystwie prostytutek w areszcie nowojorskiej policji oraz być świadkami napadu na Bank. A wszystko to zostało okraszone żartami, śmiesznymi sytuacjami oraz licznymi cytatami z Szekspira!
W spektaklu brylowała Marta Lipińska, która odniosłem wrażenie, ze sceny na scenę rozgrzewała się i nabierała tempa, chociaż komedia trwała bite dwie godziny! Do jej wysokiego, aktorskiego C dopasowały się zwłaszcza dwie artystki Współczesnego: Joanna Jeżewska (Penelopa Farthingale), która barwnie i z temperamentem zaprezentowała nieco wulgarną, ale sympatyczną postać nowojorskiej ulicznicy oraz idealnie obsadzona w roli sędziny Julius Agnieszka Pilaszewska, której na sali sądowej uległby każdy adwokat, nie wspominając o świadkach.
Po opadnięciu kurtyny widzowie na stojąco nagrodzili wszystkich artystów rzęsistymi brawami, a szczególnie Martę Lipińską, dziękując za udany wieczór, który przyniósł wiele szczerych uśmiechów, ale również chwile zadumy nad przemijaniem i sytuacją ludzi w starszym wieku.
„Lepiej już było, nie tylko w ZUS”
Dionizy Kurz
kurzawka.blogspot.com
29-10-2016

Marta, czyli uśmiech
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Łukasz Maciejewski na stronie AICT.

Wdzięk nie załatwia sprawy. Wdzięk to nie wszystko. Marta Lipińska, od lat niekwestionowana gwiazda Teatru Współczesnego, jest artystką obdarzoną wdziękiem w skali wręcz nieograniczonej. Nie sposób nie lubić jej bohaterek, trudno się z nimi nie utożsamiać, ale siła jej aktorstwa polega właśnie na tym, że urok bohaterek Marty Lipińskiej stowarzyszony jest z ich często niewesołą prawdą. Śmiejemy się przez łzy, ale i płaczemy na wesoło.
Marta Lipińska inteligentnie dobiera role. Kiedyś grała amantki, potem dziewczyny i kobiety targane wielkimi emocjami, dzisiaj stawia na charakterystyczność. W antrakcie spektaklu „Lepiej być nie może” Pameli (Cat) Delaney, najnowszej premiery we Współczesnym z główną rolą Marty Lipińskiej, usiadłem w rozchichotanej szatni (we Współczesnym jak zawsze komplety na widowni) i spojrzałem do góry. Ponad paltami, parasolami, ponad naszymi głowami wiszą plakaty klasycznych przedstawień. Mrożek, Czechow, Bułhakow Uzmysłowiłem sobie, że co trzeci, czwarty pamiętny spektakl we Współczesnym, to były również kreacje Marty Lipińskiej, dzisiaj już aktorskiej legendy tego miejsca. Legendy, która nie ma ochoty spocząć na laurach albo odcinać kuponów od dawnych sukcesów.
W zręcznej, chociaż niewolnej od uproszczeń sztuce kanadyjskiej autorki, sprawnie wyreżyserowanej przez Wojciecha Adamczyka, Lipińska zagrała emerytowaną aktorkę szekspirowską, zmagającą się z ponurą prozą życia i detonując tę prozę – poezją: frazami z Szekspira, ale i pełnym empatii, lekko absurdalnym spojrzeniem na niedoskonałą rzeczywistość. Można było w tej roli pójść w szarżę, w karykaturę, ale Lipińska, doświadczona aktorka Axera, Kreczmara i Englerta, wiedziała, że umiar działa de facto silniej. Esmeralda Quipp z pokorą, ale i przekorą radzi sobie z zasadzkami codzienności. Prowokuje rzeczywistość do tańca, nie do cierpienia. A kiedy w finale Lipińska wychodzi do ukłonów lekko tanecznym krokiem, czujemy, że ten turniej wygraliśmy wszyscy. Esmeralda to uśmiech. Jak Marta.
„Z fotela Maciejewskiego: Marta, czyli uśmiech”
Łukasz Maciejewski
AICT

Nie tylko by boki zrywać…
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.
Maciej Englert wie doskonale, że do jego teatru przychodzą również widzowie, którzy chcą zobaczyć swoich ulubionych aktorów w rolach komediowych. Dlatego też niekiedy z myślą o nich przygotowuje lżejsze widowiska sceniczne, które nie mają jakichś szczególnych ambicji do rozsadzania teatralnych konwencji, ale będąc sztuką łatwą, lekką i przyjemną mają w dobrym stylu bawić czyli dostarczać rozrywki. I nie stronili od tego typu repertuaru najwybitniejsi aktorzy, których osobowości przez lata budowały renomę tego znakomitego zespołu. Repertuar farsowo-komediowy jest zatem stale obecny na afiszach teatru przy Mokotowskiej, bijąc wciąż nowe rekordy popularności. Do tej pory bodaj najczęściej granymi tytułami były „Koniec początku” Seana O’Caseya w reż. Krzysztofa Langa i „Namiętna kobieta” Kay Mellor z Martą Lipińską, w reż. Macieja Englerta. Bez wątpienia na sukces tych przedsięwzięć, które w końcu nie zawsze posiłkują się szczególnie wybitną literaturą jest fakt, że przygotowane na takiej bazie spektakle zawsze wyróżnia klasa i styl. To zresztą od lat stały wyróżnik Współczesnego, który nawet wady drugorzędnej dramaturgii potrafi przeobrazić w zalety.
„Lepiej już było”, podobnie jak wspomniana już „Namiętna kobieta”, to komedyjka niczym szczególnym się nie wyróżniająca, mocno oparta na dramaturgicznych stereotypach, jednak na tle innych utworów obyczajowych będących w repertuarach warszawskich teatrów bulwarowych wyróżnia się tym, że skonstruowana jest dość pomysłowo, z niekiedy brawurowym nawiązaniem do elementów komedii gangsterskiej. Do tego autorka nie jest pozbawiona szóstego zmysłu jeśli chodzi o możliwości osiągania efektów czysto teatralnych, wywiedzionych z tradycji komediowej sięgającej do pastiszu, a nawet burleski.
Marta Lipińska, pozostająca w zespole Współczesnego od roku 1963, została po raz kolejny obdarzona rolą, którą można nazwać jej scenicznym benefisem. Zresztą nie ma wątpliwości, że to postać jakby specjalnie dla niej napisana, bogata, kolorowa i wielowymiarowa. W „Lepiej już było”, w reż. Wojciecha Adamczyka, wciela się w postać Esmeraldy Quipp, emerytowanej aktorki szekspirowskiej, która w dramacie Pameli (Cat) Delaney praktycznie nie schodzi ze sceny. A wszystko zaczyna się od śmierci jej ukochanego kota i utraty dachu nad głową, bo Esmeralda na skromnej emeryturze ledwo wiąże koniec z końcem. A jako że desperacji ma w sobie pod dostatkiem, postanawia stoczyć pojedynek z nieprzychylnym losem i w nie zawsze konwencjonalny sposób szukać wyjścia z życiowych tarapatów. Któż jednak mógłby przypuścić, że najbardziej spodobają się jej gangsterskie podboje, dzięki którym trafia do aresztu i zyskuje nowych przyjaciół. Ale cóż, skoro nie udało się wygrać castingu na jedną z wiedźm w „Makbecie” i zapłacić czynszowych zaległości, w więzieniu przynajmniej będzie miała ciepło, nie będzie głodna i czas jej szybciej upłynie na pogawędkach z osadzonymi w jednej celi kobietami dość podejrzanej konduity. Owe awanturnicze z pozoru eskapady Esmeraldy pozwalają odsłonić prawdziwy wizerunek kobiety, która może wreszcie doprowadzić do zaspokojenia swoich głęboko skrywanych pragnień i potrzeb. Próba oswobodzenia swojego ja z dotychczasowych ograniczeń powoduje, że przy okazji i u innych postaci dochodzi do konfrontacji ich samych z sobą.
Esmeralda Quipp w interpretacji Marty Lipińskiej to przede wszystkim kobieta, pomimo lat, które minęły, wciąż nie pozbawiona wdzięku i bardzo sympatycznego, ciepłego oraz życzliwego podejściem do świata i ludzi. Jest w niej otwartość i spontaniczność, ale też i duża doza bezgranicznej naiwności, które pozwalają jej podejmować nawet najbardziej karkołomne wyzwania w pokonywaniu problemów związanych z samotnością i brakiem podstawowych środków do życia. Potrafi też pełnym optymizmu uśmiechem i pogodnym żartem tłumić konflikty, które sama wywołuje swoją niefrasobliwością, prostodusznością i empatycznym podejściem do każdego napotkanego człowieka. Esmeralda w swoich marzeniach i działaniach jest nieposkromiona, jeśli coś raz nie wyjdzie, będzie próbowała dalej, aż do skutku. A w finale zatańczy szalony taniec szczęścia nie tylko swojego, ale i wszystkich tych, którym pomogła wyjść z więzienia, by mogli rozpocząć nowe życie i realizować dotychczas niemożliwe do spełnienia marzenia.
W „Lepiej już było…” pozostali aktorzy mają do zagrania po kilka ról i będą to prawdziwe perełki aktorskiego kunsztu, szczególnie w interpretacji Agnieszki Pilaszewskiej (pysznie zakatarzona Sędzina Julius), Ewy Porębskiej jako nieśmiałej pracownicy opieki społecznej czy Joanny Jeżewskiej w postaci zapijaczonej Penelopy, a także Zbigniewa Suszyńskiego, który niczym kameleon pojawia się co chwila w nowym epizodycznym wcieleniu. Wszyscy wydobywają ze swoich ról całe mnóstwo przezabawnych niuansów, wykorzystując do tego głos, gest i charakterystyczny ruch.
Wojciech Adamczyk zadbał o to, by zabawne były nie tylko dialogi, ale i sytuacje, w których czasami zupełnie nieoczekiwanie musi odnaleźć się bohaterka Marty Lipińskiej. By były one nie tylko śmieszne, ale i nie pozbawione dobrotliwego wzruszenia oraz czułości w spojrzeniu na drugiego człowieka. Aktorów prowadzi z wielkim wyczuciem, by nie przesadzali w chęci podobania się publiczności, a taka skłonność może się niekiedy w rolach komediowych pojawiać. W przedstawieniu Adamczyka na pierwszym planie jest wdzięk, smaczny humor, mądry dystans do protagonistów i scenicznych wydarzeń. A wszystko po to, by widz wychodził z teatru w poczuciu sympatycznie spędzonego wieczoru. We Współczesnym inaczej być może, bo powstało widowisko bezpretensjonalne i szalenie urokliwe. Bez specjalnych aspiracji do eksplorowania najgłębszych pokładów ludzkich dusz, co nie znaczy że nie mamy szansy przyjrzeć się i temu, jak rozpaczliwie przykry i samotny może być los ludzi starszych, wyrzuconych poza społeczny nawias, którzy muszą walczyć o godne przeżycie każdego kolejnego dnia. Dlatego obok komizmu pojawiającego się przede wszystkim w słowie, w spektaklu bardzo ciekawie prezentuje się również warstwa przynależna komedii romantycznej. Wtedy kiedy może pojawić się coś na kształt nastrojowego rozczulenia ze łzą zakręconą w oku.
Naprawdę choćby dla pysznej roli Marty Lipińskiej warto zachęcić do obejrzenia tego spektaklu. Chociaż takich promocyjnych zabiegów przedstawienie raczej nie potrzebuje. Wiadomo, że publiczność od lat kocha wierną Współczesnemu aktorkę i z przyjemnością po raz kolejny zobaczy jak inteligentnie potrafi dawkować to co w kobiecie raz słodkie, to znów idiotyczne, poetyczne i uwodzicielskie czy sentymentalne i buntownicze w niezaspokojonych pragnieniach, romantycznych smuteczkach czy nawet powściąganych afektach namiętności.
„Nie tylko by boki zrywać…”
Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
26-10-2016

O Szekspirze, kotach i szukaniu szczęścia w zakładach penitencjarnych
3 1 s i e r p n i a 2 0 2 3

O spektaklu „Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie pisze Katarzyna Harłacz.

Teatr Współczesny zaprasza na sztukę „Lepiej już było”, stworzoną na motywach książki „Welfarewell” Pameli (Cat) Delaney
— kanadyjskiej dziennikarki, poetki i dramatopisarki. Za tę książkę autorka została wyróżniona przez amerykańskie wydawnictwo publikujące sztuki teatralne, a Teatr Współczesny z Warszawy od kilku lat, przy pełnej widowni, z powodzeniem wystawia żywiołową adaptację tej szalonej publikacji.

Spektakl jest rodzajem wyrafinowanej zabawy, przesyconej finezją i poczuciem humoru, choć niepozbawionej trudnych pytań dotyczących egzystencji człowieka. Jest to pełna niespodziewanych zdarzeń historia emerytowanej, szekspirowskiej aktorki Esmeraldy Quipp. Główna bohaterka, która lata popularności ma już za sobą, musi radzić sobie z przemijającym uznaniem i brakiem bliskich osób, a problemy finansowe i śmierć ukochanego kota, jedynej bliskiej istoty, która jej została, dokładają następnych powodów do zmartwień. Esmeralda, jak większość seniorów, swoją emeryturę przeznacza głównie na lekarstwa, dlatego nie starcza jej finansów na jedzenie i opłaty mieszkaniowe. Próbuje nadal brać udział w castingach aktorskich, ale jej wiek spotyka się z coraz większą nieprzychylnością.

Starość ma niezbyt dobrą konotację w naszym społeczeństwie. Boimy się starości, jakby jej nadejście oznaczało, że w życiu nic dobrego już nas nie spotka. Z drugiej strony, czy można czuć się bezpiecznie finansowo, żyjąc tylko z emerytury i czy państwo jest dobrze przygotowane na taki „balast”, jakim są seniorzy — osoby nie tak produktywne, jak młodzi? Jest to trudny i złożony temat. Co więcej, współczesne społeczeństwo ciągle żyje kultem młodości, parciem na efektywność i wydajność jednostki.

Ale autorka książki i reżyser Wojciech Adamczyk przekonują, że jesień życia ma też wiele zalet i może być pełna fantazji i pogody ducha. Dojrzały człowiek ma wiele do przekazania młodszemu pokoleniu (pod warunkiem, że nie uległ zgorzknieniu i wypaleniu) — swoje doświadczenie życiowe, wyrozumiałość i dojrzałość w rozumieniu procesów życiowych.

Istnieje jeszcze inny lęk powiązany ze starością: lęk przed niesprawnością fizyczną i nieuchronnie zbliżającą się śmiercią (i związaną z tym niepewnością co do dalszej przyszłości). Dobrze przeżyte, spełnione życie daje pogodną starość i zgodę na przemijanie. Esmeralda Quipp jest zdecydowanym tego przykładem. Swoim bogactwem wewnętrznym i bystrością umysłu mogłaby obdzielić kilkoro ludzi. Pogodzona z upływem czasu, nie stała się ciężarem dla innych, ale samodzielnie próbuje radzić sobie w życiu. Tylko jeden problem spędza jej sen z powiek — niska emerytura i brak pieniędzy na podstawowe potrzeby życiowe. Jednak wykorzystuje wrodzony spryt, odwagę i swoje zdolności aktorskie, by sobie z tym tematem poradzić. A to, co wymyśla, nie mieści się w głowie przeciętnego zjadacza chleba.
Brawurowa akcja i niespotykane zdarzenia są niewątpliwymi atutami tego spektaklu. Zabawne dialogi i błyskotliwe komentarze, których przyjemnie się słuchało, co rusz wywoływały salwę śmiechu wśród widzów, ale też dawały wiele do myślenia — szczególnie te odnoszące się do stereotypów społecznych i schematycznego myślenia o innych ludziach.
Główną rolę Esmeraldy Quipp zagrała przeurocza Marta Lipińska — aktorka pełna naturalnej lekkości, ciepła i empatii względem ludzi, doświadczenia życiowe jej bohaterki nie spowodowały zgorzknienia, a wprost przeciwnie —
zaowocowały akceptacją życia, wyzwoliły nieszablonowość myślenia i pogodę ducha. Te cechy pozwoliły Lipińskiej fenomenalnie zagrać rolę szalonej Esmeraldy.
Innymi osobami, które bardzo zwracały na siebie uwagę, były fantastyczne Katarzyna Dąbrowska i Joanna Jeżewska
— aktorki grające role pań lekkich obyczajów (koleżanek Esmeraldy z celi więziennej, gdyż urocza emerytka regularnie tam trafiała). Były bardzo przekonujące w swoich rolach, a celne riposty w ich wykonaniu kruszyły wszelkie schematy na temat tego, co „takie” kobiety mają w głowie.
W finale nastąpiło pozytywne rozwiązanie, które mimo pewnej naiwności przyjmuje się ze zgodą, gdyż widz podążający za żywą akcją zdążył się głęboko zaangażować i emocjonalnie zżyć z bohaterami.
Spektakl „Lepiej już było” Teatru Współczesnego jest fantastycznym połączeniem subtelnej komedii i gorzkiego dramatu społecznego — dziełem pełnym humoru i lekkości, ale jednocześnie skłaniającym do refleksji nad trudnym tematem przemijania i radzenia sobie z codziennymi problemami egzystencjalnymi. Do tego przedstawienie zostało wspaniale zagrane przez wszystkich aktorów – widać wyraźnie, że bycie na scenie sprawiało im mnóstwo przyjemności. A fantazja życiowa, jaką się wykazała główna bohaterka, może być naprawdę inspirująca — choć lepiej nie powielać wszystkich realizacji tej fantazji.

Samotność aktorki
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Najnowsza premiera warszawskiego Teatru Współczesnego „Lepiej już było” to komedia zbliżona do gatunku farsowego, gdzie dialogi nierzadko przypominają skecze. Sam tekst Cat Delaney, angielskiej autorki zamieszkałej w Kanadzie, nie jest najwyższych lotów, to literatura klasy B, choć konstrukcja dialogów jest skomponowana ze znawstwem wymagań sceny. Zresztą trudno się dziwić, wszak autorka teatr zna od podszewki. „Lepiej już było” to sztuka niewymagająca od widza zbytniego natężenia umysłu, ale zarazem, prócz zabawy, wzruszająca i pobudzająca do takiej, powiedziałabym, społecznej refleksji i pochylenia się nad losem starego człowieka.
Główną bohaterką przedstawienia jest Esmeralda, osiemdziesięcioletnia aktorka teatralna, niegdyś znakomita artystka mająca w swoim dossier wiele ról szekspirowskich. Teraz jest już zapomniana i nikomu niepotrzebna. Kiedy bierze udział w castingu na zagranie dużej szekspirowskiej postaci, konkurentki przy niej nie istnieją. A mimo to nie wygrywa castingu, rolę otrzymuje aktorka dużo młodsza, grająca w serialach.
Esmeralda jest na emeryturze, lecz owa emerytura jest bardzo skromna, nie wystarcza jej na życie. Kiedy ma do wyboru: kupić leki czy żywność, wybiera leki, i to tak, by wystarczyło jeszcze na jedzenie dla ulubionego kota. Nie mówiąc już o zaleganiu z czynszem za mieszkanie, czego właściciel nie zamierza tolerować. Tym bardziej że Esmeralda pragnie swego ulubionego kota, który zakończył właśnie żywot, zakopać tuż przed domem, bo nie ma środków na skremowanie go, ale nie zgadza się na to gospodarz domu i składa na nią skargę do policji. Utraciwszy kota i mieszkanie, do tego umieszczona w areszcie policyjnym, odkrywa, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W areszcie otrzymuje jedzenie, łóżko, jest ciepło. A przy tym ma „ciekawe” towarzystwo. Tak więc jest gdzie mieszkać. Jak wypuszczą, „napadnie” na bank i znowu będzie miała wikt i dach nad głową.
Marta Lipińska wnosi do postaci Esmeraldy prócz cech przypisanych tej roli elementy własnej osobowości. Jej Esmeralda jest ciepła i serdeczna w stosunku do każdego człowieka, chętnie dzieli się tym, co ma. Optymistycznie patrzy na świat. Jej ufność do ludzi odpłacana jest tym samym. Postępuje w myśl zasady, że warto być dobrym człowiekiem, bo dobro przekazane innym wraca do nas. Marta Lipińska doskonale prowadzi postać swojej bohaterki, napełnia ją swoim temperamentem ludzkim i dynamiką aktorską. Jest w pełni wiarygodna. Widz podąża za nią i jej problemami. Współczuje jej, gdy smutek samotności i starości ogarnia ją po stracie kota. Raduje się wraz z nią, gdy wygrywa sprawę w sądzie (najlepsza scena w spektaklu) itd., itd.
Przedstawienie jest znakomicie wyreżyserowane. Wojciech Adamczyk ma talent do reżyserii przedstawień komediowych w taki sposób, by niczego nie było za dużo i niczego za mało. W sam raz. Aktorzy świetnie prowadzeni, wszystkie role zagrane wspaniale, z wyczuciem danej sceny. Nawet epizody są tu dopracowane w każdym szczególe. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z grą zespołową, co jest już rzadkością w teatrach. Aktorzy grają tu nie „na siebie” (a są tu znani artyści), lecz ze sobą, czyli wchodzą ze sobą w relacje. Zadanie mają niełatwe, bo grają po kilka ról, tak jak świetna Agnieszka Pilaszewska, której sędzina to wprawdzie mała rólka, ale jak zagrana.
I choć rzecz o samotności i starości aktorki opowiedziana jest tu na wesoło, to prowadzi też do refleksji niekoniecznie wesołej. Otóż w środowisku artystycznym, nie tylko teatralnym, niemało jest aktorek samotnych, w starszym wieku, które nie mają oparcia rodzinnego. Często są to konsekwencje wyboru drogi życiowej, kiedy to w młodości chęć zrobienia kariery artystycznej zdominowała tak naturalną potrzebę, jaką jest założenie rodziny, urodzenie dzieci. Znam polskie aktorki, które błyszczały na scenach, a wzdrygały się na myśl o dziecku, które mogłoby przerwać ich sukces zawodowy. Owszem, całkowicie spełniły się jako artystki, weszły do historii polskiego teatru, a potem w starości popadały w depresję z powodu samotności i niespełnienia się jako matki, żony. Na starość towarzyszył im jedynie kot lub pies. To smutny obrazek i smutne wspomnienia.
„Samotność aktorki”
Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik nr 254/29.10

Szlachetny spektakl
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Maciej Łukomski w Teatrze dla Was.
Marta Lipińska jest jedną z niewielu polskich aktorek, które przez całe zawodowe życie związane są z tym samym teatrem. Na scenie przy Mokotowskiej zadebiutowała w 1963 roku rolą Iriny w „Trzech siostrach” Czechowa w reżyserii Erwina Axera. Od tamtej pory w Teatrze Współczesnym stworzyła szereg wybitnych ról – zarówno w klasyce, jak i w repertuarze komediowo-farsowym. Marta Lipińska zachwycała publiczność i krytyków swoim talentem aktorskim m.in.: rolą Matki Laurencji McLachlan w sztuce „Najlepsi z przyjaciół” czy rolą Eleonory w „Tangu” Mrożka. Jej wielkim sukcesem była rola Betty w „Namiętnej kobiecie” Kay Mellor. Spektakl zagrano ponad 250 razy. Aktorka stworzyła w tym przedstawieniu pełną wdzięku postać dojrzałej kobiety, która nie potrafi pogodzić się ze „stratą” swojego syna, który właśnie ma wziąć ślub i wyjechać poza miasto.
W najnowszej premierze Teatru Współczesnego Marta Lipińska wciela się w rolę Esmeraldy Quipp, osiemdziesięcioletniej aktorki szekspirowskiej, która wiedzie samotne życie na emeryturze. Po śmierci ukochanego kota starsza pani traci nie tylko towarzystwo, lecz także dach nad głową. Kobieta postanawia odmienić swój los… i napada na bank. Dzięki temu zostanie osadzona w więzieniu i będzie miała darmowe mieszkanie i jedzenie, nie będzie też czuć się samotna. Niestety, szybko zostaje z aresztu wypuszczona. W akcie desperacji, aby tam powrócić, Esmeralda postanawia w sposób bardziej brutalny napaść na bank i kupuje plastikowy pistolet… Sztuka brytyjskiej dramatopisarki i tłumaczki Cat Delaney to genialny pastisz komedii gangsterskich, rewelacyjny humor sytuacyjny i doskonały materiał na rolę dla wybitnej aktorki.
Marta Lipińska w roli Esmeraldy Quipp wznosi się na wyżyny aktorskiego rzemiosła. Bawi i wzrusza jednocześnie. Aktorka tworzy postać starszej kobiety, pełnej ciepła i wdzięku, kochającej ludzi i życie; kobiety, która pomimo życiowych zawirowań nie traci dobrego humoru. Zaprzyjaźnia się z paniami lekkich obyczajów (współwięźniarkami) i policjantką, którą traktuje jak swoją córkę. W roli Marty Lipińskiej w idealnych proporcjach zawiera się tęsknota, empatia do drugiego człowieka, radość z życia, słodycz i olbrzymie pokłady liryzmu. Wzrusza scena, kiedy Esmeralda odkrywa, że jej kot nie żyje. Bawią sceny sytuacyjne w sądzie czy w więzieniu, kiedy starsza pani rozmawia z prostytutkami. Aktorce na scenie partnerują m.in.: Joanna Jeżewska, Agnieszka Pilaszewska i Zbigniew Suszyński. Każdy z aktorów gra tutaj po kilka postaci. Zespół w tych epizodycznych rolach zachwyca aktorską transformacją i umiejętnością stworzenia pełnokrwistych postaci.
Spektakl w reżyserii Wojciecha Adamczyka to mocny akcent rozpoczynającego się właśnie sezonu w warszawskich teatrach. To przedstawienie najwyższej klasy, w którym liczy się aktorskie rzemiosło, dopracowane do perfekcji epizody i mądra reżyseria. Szlachetny spektakl z wybitną kreacją Marty Lipińskiej jest teatralną perłą na tle nijakich przedstawień, które niestety zbyt często oglądamy w teatrze. Jak widać, bycie teatromanem nie należy do najłatwiejszych zajęć…
„Szlachetny spektakl”
Maciej Łukomski
Teatr dla Was
Link do źródła
17-10-2016

Zabawy starszej pani
„Lepiej już było…” Cat Delaney w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Mirosław Winiarczyk w tygodniku Idziemy.
Kolejna premiera w Teatrze Współczesnym potwierdza konsekwentną linię repertuarową tego teatru. Obok współczesnych sztuk psychologicznych wystawiane są tam komedie w tradycyjnym stylu ze znakomicie napisanymi rolami aktorskimi. Do takich należy z pewnością przedstawienie „Lepiej już było…” autorstwa brytyjskiej pisarki Cat Delaney, w reżyserii Wojciecha Adamczyka, specjalizującego się w realizacji komedii filmowych i seriali telewizyjnych, jak popularne „Ranczo”.
Nie bez znaczenia jest brytyjski rodowód literacki tej sztuki, autorka bowiem odwołuje się do bogatej tradycji teatralnego i filmowego humoru angielskiego, który przenosi na współczesny obyczajowy grunt. Zabawne perypetie Esmeraldy, emerytowanej, bezrobotnej aktorki, zostały tu ukazane w stylu pastiszu, a nawet karykatury wielu brytyjskich sztuk i filmów komediowych oraz sensacyjnych. Bohaterka, brawurowo grana przez Martę Lipińską, znajduje się w życiowych tarapatach, nie ma pieniędzy na czynsz i codzienne życie. Z wdziękiem i dobrodusznością starszej pani zaczyna więc sobie radzić przekraczając prawo, kradnąc, a nawet napadając na bank. W areszcie zaprzyjaźnia się przebywającymi tam kobietami nie najlepszego prowadzenia, a przed sądem (będącym karykaturą procesów z brytyjskich filmów) sprytnie lawiruje między zabawną sędzią i sfrustrowanym adwokatem.
Na satysfakcjonującą widza całość składają się tu błyskotliwe dialogi oraz świetnie dopracowane role wszystkich wykonawców, głównie pań. Przede wszystkim jednak na scenie króluje Marta Lipińska. W jej kreacji Esmeralda olśniewa wszystkimi odcieniami komizmu, od dobroduszności, ciepła i empatii, aż do kobiecego sprytu. Można więc powiedzieć, że artystka znakomicie wpisała się w tradycję naszych wspaniałych aktorek komediowych, które od czasów przedwojennych do dziś zabawiają polską publiczność.
„Zabawy starszej pani”
Mirosław Winiarczyk
Idziemy nr 45/6.11
04-11-2016

Zaklinanie losu GOŚĆ NIEDZIELNY WARSZAWSKI
Hanna Karolak
DODANE 25.10.2016 16:27
Na jesienne szarugi Teatr Współczesny przygotował dla swoich widzów kurację rozpraszającą smutki i smuteczki. Mam nadzieję, że nie tylko na dwie godziny.
Sztuka kanadyjskiej autorki Cat Delaney pod tytułem „Lepiej już było” uświadamia nam przekornie, że zawsze może być gorzej, ale to nie powód, by się załamywać. Przykładem jest postawa niezwykłej, zabawnej, ekscentrycznej bohaterki Esmeraldy, którą gra z przekonującym optymizmem Marta Lipińska. A oprócz niej cały zespół, który myśli o tym, jak polepszyć ten świat, który i bez nich zmierza w złą stronę.
A że są to panienki lekkich obyczajów, policjantki, pracownice opieki socjalnej – cóż stąd! Esmeralda każdego nauczy radości życia. Gdy czterdzieści lat temu porzucił ją mąż z bileterką, zabierając kota, Esmeraldzie został na pociechę nowy kot i teatr wypełniony Szekspirem i oklaskami. Gdy odszedł kolejny kot, gdy straciła mieszkanie, bo pieniędzy nie starczało na czynsz, znalazła oryginalny sposób, by znaleźć nowy dach nad głową, celę więzienną i nowych przyjaciół.
Wie, że mając osiemdziesiąt lat, nie zagra już żadnej roli; rozumie, że musi znaleźć nowy sposób na życie. A ze swoim poczuciem humoru i wiarą, że wszystko jeszcze może się odmienić, zaklina los i ów los niezwykłym trafem obdarowuje ją wygraną. Esmeralda wkłada czerwoną suknię i czerwony kapelusz i zaczyna budować dom, w którym miejsce znajdą jej bezdomne przyjaciółki, bo każda z nich marzy o tym, by żyć godnie i uczciwie. Penelopa (Joanna Jeżewska) przestanie pić i zajmie się swoimi córkami, które wciąż gubi w pijanym widzie, Val (Katarzyna Dąbrowska) wróci z ulicy do zawodu aktorki, obrońca z urzędu (Sebastian Świerszcz) już nie będzie musiał wyciągać z aresztu podopiecznej, zajmie się więc swoim życiem i znajdzie miłość.
Czy można w taki happy end uwierzyć? Można, gdy na własne oczy widzimy, jak urok osobisty Esmeraldy, czyli Marty Lipińskiej pokonuje wszystkie przeszkody, a także gdy przeczytamy biografię niezwykłej autorki kochającej świat, zwierzęta, ludzi, a nade wszystko teatr. Cat Delaney wyznaje: – „Pisanie nie jest moim zajęciem, pisanie to ja, to powietrze, którym oddycham”. Pisze więc, gra, reżyseruje. Ale to za mało. Ciągle gna ją w świat, który chce poznać od podszewki. Na przykład świat wyścigów samochodowych. Była managerką kierowców wyścigowych, z którymi przyjaźni się do dziś.
Szalona? Tak. Ale dzięki temu jej szalone bohaterki zmieniają świat na lepsze, nawet jeżeli życie zepchnęło je na margines. Bo bez wątpienia jest wrażliwa na krzywdę samotnych i zapomnianych. Dlatego próbuje im pokazać, że zawsze można wziąć los w swoje ręce, jak to zrobiła Esmeralda. I los takiej presji musi ulec. Ma czas na teatr, na dobrą kuchnię. I oczywiście na to, by zająć się swoimi czworonogami. Oprócz Fiony, owczarka szkockiego, i suczki Sky ma jeszcze trzy koty, a wszystkie te zwierzaki żyją w symbiozie. Nic dziwnego, że jej ciepłe sztuki nie tylko otrzymują nagrody, ale cieszą się powodzeniem u widzów w różnych krajach.