Ruggero Leoncavallo / Pietro Mascagni

Pajace & Rycerskość wieśniacza

Opera i Operetka w Krakowie

RECENZJE:

„Mało kto spodziewał się sensacji po drugiej w tym miesiącu premierze krakowskiej Opery i Operetki i ledwo zażegnanych kłopotach dyrekcji z początkującym zespołem. A jednak… /…/ Wojciech Adamczyk skojarzył muzykę Leoncavallo i Mascagniego ze sztuką kina Felliniego i akcję obu oper przeniósł w lata 50. minionego stulecia. I to się na krakowskiej scenie sprawdziło. Wprowadzenie postaci z jednej opery do drugiej i odwrotnie, prolog reżysera i jego pojawienie się w intermezzach i epilogu spięło opery mocną klamrą. Dodanie zaś motoryzacyjnych rekwizytów – ciężarówka w Pajacach, motor w Rycerskości nadało filmowego kolorytu. Na ten spektakl trzeba się wybrać.(ECHO KRAKOWA)”
„Tym razem reżyser spektaklu, Wojciech Adamczyk, odwrócił tradycyjną kolejność, na początek dając operę Leoncavalla, a dopiero po niej Rycerskość wieśniaczą. Pomysł ten, wydawałoby się mało logiczny chociażby z punktu widzenia chronologii powstania obu dzieł oraz faktu, iż zazwyczaj jednoaktówka Mascagniego traktowana jest jako swego rodzaju „rozgrzewka” do bardziej rozbudowanej i mocniejszej dramaturgicznie opery Leoncavalla, w interpretacji Adamczyka „zagrał” znakomicie. Przede wszystkim reżyser potraktował oba dzieła jako jeden spektakl połączony wspólną nicią. Akcję oper przeniósł w lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku i umieścił w tym samym miasteczku na Sycylii. Bohaterowie Rycerskości pojawiają się już w Pajacach, w tłumie mieszkańców oglądających komedię wędrownych aktorów. Są świadkami wydarzeń stanowiących treść opery Leoncavalla, stając się dopiero później właściwymi bohaterami własnego dramatu – konfliktu uczuć podobnego zresztą do tego wcześniej oglądanego. Treść obu oper osnuta jest bowiem wokół niewierności kobiety i zemsty zdradzonego mężczyzny, prowadzającej do śmierci rywala (w Rycerskości), a także ukochanej i samego wzgardzonego (w Pajacach). Według Adamczyka całość akcji wygląda zatem tak, że do sycylijskiego miasteczka, w którym mieszka Turiddu z matką, Lola, Santuzza i Alfio (bohaterowie Rycerskości) przyjeżdża wędrowna trupa aktorów na czele z Caniem i Neddą (główne postaci Pajaców), aby dać wieczorny spektakl. Niewierność pięknej Neddy względem Cania doprowadza do tragedii, której finał rozgrywa się podczas przedstawienia na oczach publiczności – mieszkańców miasteczka. Wśród nich uważny widz może dostrzec czule obejmującą się parę młodych. Oni to staną się głównymi bohaterami rozgrywającego się dwa lata później dramatu, należącego już ściśle do akcji Rycerskości wieśniaczej. Lola – bo o nią chodzi – jest już wówczas żoną Alfia, Turiddu zaś – narzeczonym Santuzzy, która w dodatku spodziewa się jego dziecka. Odżywa między nimi jednak dawne uczucie i Turiddu porzuca swą narzeczoną. Ta, targana gniewem i rozpaczą, mówi mężowi Loli, że jest zdradzany. Alfio wyzywa Turiddu na pojedynek i zabija go. W ten sposób miasteczko jest świadkiem drugiej tragedii zrodzonej z tych samych przyczyn, dla których z ręki Cania zginęły trzy osoby. W ten sposób Wojciech Adamczyk połączył oba dzieła w jeden spektakl. Dodatkowo wprowadził postać Reżysera, który pojawiając się (dyskretnie, acz zauważalnie) przed i po każdym akcie (na początku śpiewa także słowa Prologu z Pajaców, będące manifestem opery werystycznej – w oryginale jest to partia Tonia, który w tym wypadku występuje też jako Reżyser) spaja całość, przypominając jednocześnie, że wszystko, co widz ogląda, jest jednak tylko spektaklem. Muszę przyznać, że ta koncepcja reżyserska była dla mnie przekonująca – spektakl oglądało się świetnie, zwłaszcza pod względem aktorskim (o stronie muzycznej za chwilę). Widać, że Adamczyk włożył sporo pracy w przygotowanie tej premiery i dzięki temu zaprezentował na scenie krakowskiej opery porcję niezłego teatru. Na scenie w ogóle dużo się dzieje – pojawiające się chóry statystów nie są bynajmniej statyczne, a tworzą malowniczy tłum mieszkańców miasteczka, wśród których przewija się nawet grupka amerykańskich turystów. Przeniesienie akcji w lata pięćdziesiąte powoduje natychmiastowe skojarzenia z filmami Felliniego i innych filmów z tego okresu. Odwołania do filmu pojawiają się zresztą także w scenografii – oto na widniejących w głębi sceny murach wiszą plakaty filmowe, m.in. Rzymskich wakacji właśnie, Casablanki czy La Strady. Przeniesienie akcji dało także możliwość wprowadzenia na scenę pojazdów mechanicznych-głównym elementem scenograficznym (spełniającym także funkcję dramaturgiczną) w Pajacach jest amerykańska ciężarówka z demobilu (pozostałość po niedawno zakończonej wojnie), która w drugim akcie służy za scenę dla wystawianej commedii del arte, w Rycerskości natomiast Turiddu wprowadza na scenę spory motocykl. Dzięki staraniom reżysera powstał spektakl spójny, logiczny pod względem dramaturgii a jednocześnie barwny i interesujący, skupiający uwagę i zainteresowanie widza. Dopracowany do najdrobniejszych szczegółów sprawiał, że oglądało się go z zaangażowaniem i satysfakcją
(RUCH MUZYCZNY)”
„Przyznaję, że należę raczej do konserwatywnych odbiorców opery w jej kształcie scenicznym, bardzo niechętnie i z dużą rezerwą przyjmujących wszelkie innowacje wprowadzane przez reżyserów, a mające na celu „uwspółcześnienie” czy też „nowe odczytanie” libretta. Z wielką więc obawą przyjąłem ujawnione na konferencji prasowej poprzedzającej premiery Pajaców i Rycerskości wieśniaczej (taka jest kolejność wykonywania tych oper na scenie krakowskiej) zapowiedzi swoistej integracji tych dwu arcydzieł włoskiego weryzmu i przeniesienia czasu ich akcji w niemal współczesność (połowa lat 50-tych XX wieku). Konfrontacja owych zapowiedzi z dramaturgią sceniczną okazała się jednak miłą niespodzianką, którą mogę zaakceptować i która, na ogół, przypadła do gustu publiczności. Reżyser spektakli, Wojciech Adamczyk, poprowadził je wyjątkowo konsekwentnie, starannie dbając o wszystkie szczegóły. Jego ingerencja w libretto nigdy nie była nachalna, zawsze subtelna i trafna. A przy tym całkowicie logiczna. Pojawianie się postaci z Rycerskości w Pajacach i odwrotnie, wprowadzenie do prologu, między akty, między opery i na zakończenie niemej postaci Reżysera (gra go każdorazowo Tonio z Pajaców) okazało się trafnym zabiegiem – podkreślającym ów „teatr w teatrze”, który można odnaleźć zwłaszcza w Pajacach. /…/ Wydaje się, że krakowscy miłośnicy opery z niecierpliwością czekać będą na kolejne spektakle tych dwu oper. (TRUBADUR – BIULETYN)”