Ruch Muzyczny
IV 2001
Mówi reżyser
BEATA BOLESŁAWSKA: – W tradycji operowej Rycerskość wieśniacza i Pajace zwykle wykonywane są w ramach jednego wieczoru i w tej właśnie kolejności – najpierw Mascagni, a po nim Leoncavallo. Pan tę kolejność odwrócił – dlaczego?
WOJCIECH ADAMCZYK: – Są to dwie odrębne opery, napisane przez dwóch różnych kompozytorów i tradycja wykonywania ich we wspomnianej kolejności wynika – moim zdaniem – raczej z przyzwyczajenia niż z istotnej potrzeby. Dla mnie Pajace są dziełem, które bardziej przypomina klasyczną operę, natomiast Rycerskość ze względu na pewną rozlewność muzyczną, długie partie orkiestrowe przedzielające partie śpiewane, jest bardziej formą epicką, nowocześniejszą. Drugi powód to taki, że prolog Pajaców, będący manifestem weryzmu w operze, daje się zastosować do obu oper. A jeżeli tak, to uznałem, że można te opery w jakiś sposób połączyć.
No właśnie. W Pana interpretacji obie te opery łączy wspólna nić – postaci z Rycerskości pojawiają się w Pajacach i odwrotnie, akcja obu dzieł umieszczona została w tym samym miasteczku, całość spaja także postać Reżysera, który obserwuje to, co dzieje się na scenie. Skąd ten pomysł?
Poprzez umieszczenie akcji obu dzieł w jednym miejscu i wprowadzenie postaci z Rycerskości na plan Pajaców chciałem pokazać, że bohaterowie – mieszkańcy miasteczka, uczestniczą w rozgrywającym się na ich oczach konflikcie uczuć, zdrady i moralności wśród przyjezdnych artystów. Mimo to nie są w stanie wyciągnąć z tej tragedii nauki dla siebie i jakiś czas później popadają w ten sam konflikt – pod figurą Chrystusa, w czasie Wielkanocy, doprowadzają do kolejnej tragedii związanej ze zdradą i zranionymi uczuciami.
Przeniósł Pan akcję obu oper w lata pięćdziesiąte naszego wieku czemu miał służyć ten zabieg?
Jest zawsze problem z wystawianiem klasyki. Staram się pamiętać o tym, że dzieło klasyczne było kiedyś współczesnym dramatem, pisanym dla konkretnych ludzi. Ich już dzisiaj nie ma i wszystko dookoła jest inne. Rodzi się pytanie – odtwarzać to wszystko tak jak było? Dlaczego? A może poszukać tych samych wrażeń, które były udziałem tamtych widzów? Oni oglądali na scenie świat sobie współczesny – oczywiście, elita, która oglądała spektakl premierowy, patrzyła na historie dziejące się w nizinach społecznych, ale jednak było im to współczesne. Datę prapremiery od opisywanych wydarzeń dzieli około dwudziestu lat. A co by było gdyby pokazać te wydarzenia w świecie nam współczesnym, ale z lekkim dystansem? Dlatego umieściłem akcję w latach pięćdziesiątych, czyli mniej więcej czasach młodości moich rodziców – aby pokazać, że takie wydarzenia zdarzają się od zawsze i będą się zdarzać, bowiem w tej dziedzinie nie jesteśmy się w stanie niczego nauczyć. Świat tak już jest skonstruowany, że wciąż kierujemy się emocjami i żadna kultura – ani chrześcijańska ani inna – nie jest w stanie tego opanować. Zawsze dojdzie do jakiegoś konfliktu.