Francis Veber

Kolacja dla głupca

Teatr Ateneum w Warszawie

Spektakl „Kolacja dla głupca” zdobył „Nagrodę Publiczności” na Dużej Scenie w Teatrze Śląskim (kwiecień 2008).
źródło: kk.katowice.pl

Recenzja:

Francis Veber, „Kolacja dla głupca”, Teatr Ateneum w Warszawie

„W Ateneum reżyserii podjął się Wojciech Adamczyk, specjalizujący się w lekkim (acz nie bezmyślnym) repertuarze, a główne role zagrały gwiazdy tej miary, co Wojtek Pszoniak i Piotr Fronczewski. Na Kolację dla głupca Warszawa będzie waliła teraz długie miesiące (POLITYKA)”

„Premierę wyreżyserował biegle Wojciech Adamczyk. Pszoniak i Fronczewski śmieszą do łez w Ateneum. Reżyser i artyści czuwali, by pracujące na przedni humor sytuacyjny cudowne zbiegi okoliczności nie przesłoniły prawdopodobieństwa zdarzeń. Udało się, wierzcie, na miarę sukcesu (RZECZPOSPOLITA)”

„Dawno nie oglądaliśmy tak przemyślanej roli Piotra Fronczewskiego jak Pierre Brochant./…/ Na polskie sceny w dobrym stylu powraca Wojtek Pszoniak w roli Francois Pignon. Kapitalna jest przemiana Pignona w finale sztuki./…/ Cheval to chyba najlepsza rola Tadeusza Borowskiego od kilku sezonów na scenie Ateneum/…/ Przysięgam Państwu, że próbowałem się nie śmiać na Kolacji dla głupca. Robiłem groźne miny, na czoło przywoływałem mars, wmawiałem towarzyszce wieczoru, że „to głupie”, że nie wypada. Nie wytrzymałem. W drugim akcie tama powagi pękła i wraz z całą publicznością skręcałem się ze śmiechu (ŻYCIE)”

„Pośród salw śmiechu widzowie z tekstu Vebera bez problemu wyłuskują pewne ostrzeżenie: nie oceniajmy innych zbyt pochopnie, nie forsujmy kpin i drwin, bo po pierwsze możemy być niesprawiedliwi, a po drugie jakże łatwo sami możemy stać się obiektem godnym zaproszenia na kolację. Przedstawienie, które w Teatrze Powszechnym w ramach VIII Festiwalu Sztuk Przyjemnych obejrzała tłumnie przybyła publiczność (zajęte były miejsca siedzące, stojące i „wiszące”), niezwykle zgrabnie, starannie i przejrzyście wyreżyserował Wojciech Adamczyk. Reżyser nie wikłał, ale też i nie upraszczał, starając się zachować maksimum prawdopodobieństwa zdarzeń i sytuacji. Znakomicie pomogli mu w tym aktorzy. Piotr Fronczewski z właściwą sobie klasą był wielkim człowiekiem sukcesu i człowiekiem małej wiary, triumfującym i przegranym jednocześnie, zawiedzionym samym sobą. Jednak pierwsze aktorskie skrzypce grał w Kolacji… Krzysztof Tyniec. Po teatralnej przerwie, okropnych podrygach w rozmaitych Galach piosenki biesiadnej, aktor odnalazł w sobie idealnie szlachetne środki. Rugując z gry charakterystyczne dla siebie „gierki”, „sposobiki” i „chwyty pod publiczkę” stworzył postać człowieka pogmatwanego, bez wątpienia ogłupiałego, ale szczerego w intencjach, prawego i uczciwego. To nie była kolacja, to była cała uczta. Trzymam kciuki, by Tyniec pozostał wiemy kreacji w stylu klasycznym – bo tak właśnie powołał do życia Francoisa Pignona – i powrócił do „rasowego aktorstwa” żegnając chałturę. (DZIENNIK ŁÓDZKI)”